Najpierw wyjaśnijmy sobie dwie rzeczy:
-mówimy o KONTUZJACH, a nie niesprawnościach, spięciach, przykurczach,ograniczeniach ruchu
-mówimy o STRETCHINGU czyli zwiększaniu zakresów ciała poprzez rozluźnianie mięśni (błędnie rozumiane jako rozciąganie)
Nauczyciel jogi R. Rychlik pisał kiedyś, że wysoka elastyczność jest znacznie gorsza niż nadmierna sztywność: „Nadelastyczne osoby są stale narażone na kontuzje, szczególnie stawów, które tracą swoją stabilność oraz kręgosłupa. Zbyt wysoka elastyczność zmniejsza także sprężystość mięśni, co zmniejsza efektywność naszych ruchów”.
Ale od początku. Jesteśmy siatką napięć. Te napięcia są dobre, bo sprawiają, że trzymamy się w kupie. Gdyby te wszystkie napięcia puścić – rozpadlibyśmy się. „Rozciągając” mięśnie zmniejszamy ich napięcie. Jeśli równocześnie nie budujemy w nich siły, nie będziemy mieć w nich kontroli.
Wyobraźcie sobie, że przeciętny Kowalski biegnie zimą do autobusu. Poślizgnął się i przewrócił na lodzie. W którym wypadku ma większą szansę na kontuzję?
-jeśli robi wszystkie szpagaty
-jeśli nigdy nie otarł się o stretching
Osoby lepiej rozciągnięte będą bardziej narażone na kontuzje ponieważ ich siatka napięć jest luźniejsza i są w stanie wejść w większe zakresy. Rozjechanie się nagle w duży zakres np. na skutek upadku, w niskiej temperaturze, na skurczonych mięśniach może grozić kontuzją. Układ nerwowy przeciętnego Kowalskiego, który nigdy nie otarł się o stretching,nie pozwoli mu na zejście czy upadek do pogłębionego zakresu, który może skończyć się kontuzją, ponieważ jego siatka napięć jest mocniejsza. Sam UN pełni funkcję ochronną w tym wypadku.
Problemem nie jest jednak rozciągnięte ciało, a brak wzmacniania mięśni na nowych, powiększonych zakresach.
Wiele osób nie przyjmuje tego do wiadomości, bo wygodniej się wierzy ze stretching jest samym dobrem i lekarstwem na wszystko. Ale obiecałam Wam kiedyś rzetelną wiedzę, bez koloryzowania